Ułatwienia dostępu

Search
Close this search box.
Search
Close this search box.

Największy system bioidentyfikacji na świecie na froncie walki z Covid-19

aadhaar indie covid-19
W Indiach od 2009 roku działa system bioidentyfikacji, oparty na skanach linii papilarnych i tęczówek. Nazywa się Aadhaar. Należy do niego ponad 1,2 mld osób, a obecnie wraz z niezwykle szybkim wzrostem zachorowań na Covid-19 w tym kraju, przechodzi najpoważniejszy test przydatności. 

W Indiach od 2009 roku działa system bioidentyfikacji, oparty na skanach linii papilarnych i tęczówek. Nazywa się Aadhaar. Należy do niego ponad 1,2 mld osób, a obecnie wraz z niezwykle szybkim wzrostem zachorowań na Covid-19 w tym kraju, przechodzi najpoważniejszy test przydatności.

W języku hindi Aadhaar oznacza „podstawę”, „fundament”. W języku indyjskiej biurokracji, która uchodzi za jedną z najbardziej skostniałych i rozrośniętych na świecie, to baza danych o obywatelach. Każdy, bądź prawie każdy mieszkaniec Indii, ma swój numer Aadhaar, na który składa się 12 cyfr. Dodatkowo, na karcie przypominającej nasz dowód osobisty, znajduje się kod QR, przekierowujący do informacji o skanach odcisków palców i tęczówki posiadacza. 

System działa, ale nie jest wolny od niedoskonałości. Osoby bez palców lub oczu – nie tylko po wypadkach, ale i trędowaci – nie mają jak uzyskać dostępu do karty Aadhaar. Nie wszyscy mogą się wylegitymować odpowiednimi dokumentami, potwierdzającymi tożsamość, co w skali kraju o populacji zbliżającej się do półtora miliarda przestaje być jedynie nieistotnym promilem błędu statystycznego. Uważa się, że po ponad dekadzie działania systemu, nie może z niego korzystać co najmniej 100 mln osób.

W 2018 roku organy odpowiedzialne za wdrożenie i obsługę systemu twierdziły, że wprowadzenie systemu pozwoliło zaoszczędzić rządowi 12,4 mld dolarów. Wciąż jednak zdarzają się nadużycia, kradzieże danych, a nowe czasy pandemii pokazują zarówno dobre, jak i złe strony tego rozwiązania.

Aadhaar nie działa jak paszport, nie potwierdza obywatelstwa Indii. Jednak może przydać się do programu szczepień na Covid-19. Przez Indie przechodzi obecnie nienotowany wcześniej wzrost zachorowań i niestety niemal każdy dzień przynosi nowe, ponure rekordy pod tym względem. W mediach społecznościowych można znaleźć prywatne dane z kart Aadhaar osób, które proszą o natychmiastową pomoc odnośnie załatwienia szczepionki na koronawirusa czy konkretnego leczenia na inną chorobę. Indyjskie media wskazują, iż nie zawsze są to prawdziwe informacje. Numerami z systemu posługują się także hakerzy i internetowi naciągacze, wykorzystujący tę trudną sytuację. 

Wciąż trwa debata, czy Aadhaar może służyć jako podstawa do zalogowania się do systemu szczepień. Przeciwnicy tego rozwiązania twierdzą, że jedynie pogłębi to nierówności społeczne, ponieważ osoby zamożne mają swoje numery i wpisy w bazie danych, ale biedni mieszkańcy Indii zostaną z tego mechanizmu skutecznie wykluczeni. Premier kraju, Narendra Modi, powtarza, że Aadhaar to ogromna przewaga Indii nad resztą świata i przykład potencjału informatycznego oraz innowacyjnego, jaki Delhi może dać innym. Mimo iż rozwiązanie wprowadził za swoich rządów polityczny rywal Modiego, Partia Kongresowa, będąca u władzy od 2014 roku, BJP, czyli Indyjska Partia Ludowa, uznała go za jeden z filarów nowoczesnej biurokracji i poddaje ciągłym udoskonaleniom.

Innowacje i sektor IT stały się kolejną osią postępu według Narendry Modiego. We wrześniu 2014 roku zaprezentował światu swoją najnowszą koncepcję, zatytułowaną „Make in India”. Setki dyplomatów, dziennikarzy i ludzi biznesu poznało hasło, strategię działania oraz logo kampanii – lwa, wypełnionego obracającymi się trybikami. Nowoczesne Indie mają przestać kojarzyć się z majestatycznym, tradycyjnym, ale jednak ociężałym na pierwszy rzut oka słoniem, ale z szybkością, pewnością i siłą, symbolizowaną przez króla zwierząt. Tym bardziej, że lew pełen jest zębatek dających do myślenia, że oto robienie interesów z Indiami będzie od teraz zetknięciem z rzeczywiście sprawnie działającym mechanizmem. Koniec z zakurzonymi stertami dokumentów, piętrzących się niczym na zdjęciach sprzed lat. Nowe Indie miały symbolizować nową jakość i profesjonalizm. 

Z początku „Make in India” zakładało stworzenie ponad 90 mln nowych miejsc pracy w ciągu dziesięciu lat. W niedalekim horyzoncie, przy utrzymaniu tempa rozwoju gospodarki na poziomie 8-10 proc. rocznie, Indie mogą za kilkanaście lat prześcignąć Chiny. Przywództwo Modiego miało pozwolić krajowi osiągnąć zakładane cele, a mieszkańcom osiągnąć  dobrobyt. W prestiżowym rankingu Banku Światowego Indie od 2014 roku do 2020 zaliczyły skok ze 134. miejsca na pozycję numer 63.

Indie chcą w inteligentny, iście japoński sposób, budować potęgę swojego kraju. Wzorem dla premiera są także twarde zasady polityków, którzy odnosili sukcesy w regionie Azji Południowo-Wschodniej, jak Lee Kuan Yew, wieloletni premier Singapuru czy Mahathir Mohamad, premier Malezji, uznawany za polityka, który obronił kraj przed kryzysem ekonomicznym pod koniec XX wieku. W wielu przemówieniach Modiego widać nawiązania do wytycznych indyjskiej organizacji nacjonalistycznej RSS (Rashtriya Swayamsevak Sangh). Indie mają walczyć o wartości rodzinne, moralność, czystość przekonań, dyscyplinę i patriotyzm.

Aadhaar indie

W 2004 roku holenderski fotograf, Jan Banning, dostał prestiżową nagrodę World Press Photo dla najlepszej serii portretów. Przedstawił na nich indyjskich urzędników, fotografowanych za każdym razem w ten sam sposób, en face, za biurkami, w otoczeniu wszechobecnego bałaganu urzędowych przedmiotów. Już 10 lat temu świat mógł na własne oczy zobaczyć, na czym polega indyjska biurokracja, szacunek dla urzędników oraz przedziwne połączenie należnej im z automatu powagi z ich nieudolnością, objawiającą się powodzią  gratów, zgromadzonych dookoła każdego z nich. Przewodniczący Chin, Xi Jingping, wciąż nazywa kraj „biurokratycznym zapleczem świata” i stawia obok własnego, w którym widzi największą „światową fabrykę”. Dziś Indie czeka wiele zmian, których źródłem nie jest jedynie konieczność dopasowywania państwa do nowoczesnych realiów świata, ale przede wszystkim osoba premiera Modiego. Dał się już poznać jako skuteczny zarządca stanu Gudźarat. Teraz  jego bezkompromisowość i skuteczność ma poznać cały kraj.

Indie sięgają po stare karty swojej historii i opowiadają o niej z dumą. Przydać może się wszystko – nowoczesne strategie informatyczne, bazujące na specjalistach, ściąganych na subkontynent z największych koncernów Doliny Krzemowej, jak i poszukiwania legendarnej rzeki Saraswati na podstawie starożytnych wedyjskich tekstów. Jedno i drugie we współpracy z rządem, ale bez rozbudowywania zbędnej biurokracji. Każdego miesiąca w kraju 6 milionów ludzi po raz pierwszy ma styczność z internetem przez komórki. Połowa z ponad pół miliarda podłączonych do sieci internautów korzysta z mobile. W żadnym państwie nie budowano jeszcze tak wielkiej społeczności opartej na cyfrowym świecie, do tego podlegającej tak dynamicznym zmianom. Indie jednak nie boją się wyzwań, chcą być wydajne, konkurencyjne oraz przebojowe. Pozostaje im tylko uporać się z pandemią.

Przeczytaj także:

 

Newsletter
Dołącz do grona ponad 10 000 zaangażowanych subskrybentów i dwa razy w miesiącu otrzymuj nieodpłatnie nową dawkę wiedzy, inspiracji oraz technologicznych recenzji i porad od ekspertów i ekspertek programu Sektor 3.0.
Newsletter
Newsletter
Dołącz do grona ponad 10 000 zaangażowanych subskrybentów i dwa razy w miesiącu otrzymuj nieodpłatnie nową dawkę wiedzy, inspiracji oraz technologicznych recenzji i porad od ekspertów i ekspertek programu Sektor 3.0.
Festiwal Sektor 3.0 już za
dni   
:
: