Do 2020 mniej niż 10% lekcji szkolnych będzie odbywać się z wykorzystaniem podręcznika. Tak przewidują to nauczyciele, którzy odpowiedzieli na globalną ankietę stowarzyszenia edukacyjnego TES. Poza szkołą zachodzą równie głębokie zmiany. Jeśli czytasz tego bloga to na pewno należysz do osób, które uczą się i zdobywają wiedzę w sieci.
Istnieją zatem również spore szanse, że robisz to przynajmniej częściowo dzięki otwartym zasobom edukacyjnym, nawet jeśli o tym nie wiesz. Połączenie szybkości i łatwości publikowania w internecie z prostym narzędziem prawno-autorskim, jakim są licencje Creative Commons (i podobne wolne licencje) umożliwił wzrost nie tylko Wikipedii, ale również błyskawicznych tłumaczeń filmów z Akademii Khana czy konferencji TED i tysięcy mniejszych projektów. W jaki sposób otwarte zasoby edukacyjne odmieniły to, jak dziś tworzy i dystrybuuję się wiedzę?
Skala, którą trudno zmierzyć
Amerykańskie wydawnictwo akademickie OpenStax, które tworzy i dystrybuuje darmowe i otwarte podręczniki (niedawno swoją premierę miał pierwszy, zaadaptowany do języka polskiego, do fizyki uniwersyteckiej) szacuje, że od 2012 do 2017 roku zaoszczędziło studentom w Stanach Zjednoczonych ponad 155 milionów dolarów. Wydając tradycyjne podręczniki są oni w stanie obliczyć swój wpływ. Znacznie trudniej zmierzyć skalę środków i czasu, który oszczędzamy korzystając z Wikipedii, ucząc się nowych języków czy majsterkowania z YouTube’a. Inną wskazówką, tego, jak ogromną skalę i znaczenie mają darmowe i otwarte zasoby w sieci wystarczy przyjrzeć się temu, jak szybko powstają dziś tłumaczenia na kilkadziesiąt języków materiałów wideo czy symulacji edukacyjnych, które tworzą np. TED (i bardziej edukacyjny podprojekt TEDed) albo naukowa platforma PhET Colorado.
Darmowe i otwarte podręczniki akademickie OpenStax
Darmowe i otwarte podręczniki akademickie OpenStax
Choć automatyczne tłumaczenia wideo stają się coraz lepsze, to nie są jeszcze lepsze od tych robionych przez ludzi. Od lat wolontariusze z całego świata, za darmo tłumaczą m.in. wideo edukacyjne nie tylko z YouTube, co zauważył również Bank Światowy, który kilka lat temu postanowił wszystkie swoje raporty publikować do dowolnego wykorzystania za darmo, dzięki czemu przyspieszył ich tłumaczenie, cytowanie i co najważniejsze promowanie zawartej w nich wiedzy. Zamiast wybranych i najpopularniejszych języków, które wybierał wcześniej dziś Bank Światowy po amatorskich tłumaczeniach widzi, który raport gdzie staje się bardziej popularny i przydatny. To samo zjawisko lata temu „odkryli” naukowcy, którzy zaczęli publikować w tzw. otwartym dostępie i ze zdziwieniem odkryli, że wiele badań interesuje również “nie-naukowców”.
Zasada działania tych projektów jest niezwykle prosta, kiedy już coś stworzą, udostępniają materiały za darmo, wrzucają do sieci również go w wersji surowej (np. tekstów do filmu) co ułatwia zmiany i tłumaczenia, a na koniec dodają licencję Creative Commons, by dać znać potencjalnym wolontariuszom, edukatorom czy tłumaczom, co mogą swobodnie zrobić z danym zasobem.
Kto się nie dzieli ten znika
Czy będzie to internetowa encyklopedia, czy projekt nauki logiki matematycznej, jeśli ma on osiągnąć w sieci sukces, musi zyskać nie tylko aprobatę, ale również zaangażowanie swoich odbiorców. Czy będzie to współedytowanie (jak w przypadku Wikipedii), promocję czy nawet dofinansowanie, użytkownicy w sieci oczekują, że otrzymają za swój wkład jakąś formę udziału w naszym projekcie. Coś przestaje nam się podobać w tym jak rozwija się dany projekt? Przestał być opłacalny dla twórców i chcą go zamknąć? Nie ma problemu! Wolne licencje gwarantują to, że każdy z użytkowników może wziąć go w swoje ręce, a przynajmniej skopiować. Dobrze rozumieją to prywatni i publiczni grantodawcy, który przyglądają się temu, co dzieje się z zasobami, które finansują. Świat organizacji pozarządowych (ale również firm, które czerpały ze środków unijnych) pełen jest historii zapomnianych stron i usług, które często wartościowe dla odbiorców, znikały z sieci po zakończeniu finansowania projektu. Zmusza to nie tylko do częstego wymyślania koła na nowo, ale również do płacenia za to podwójnie.
Inny model biznesowy jest możliwy
Walutą, nie tylko dla serwisów społecznościowych i aplikacji mobilnych, ale również dla świata edukacji, jest nasza uwaga. Chcąc spopularyzować jakąś wiedzę lub kompetencje musimy sprawić by były nie tylko atrakcyjne dla odbiorców, ale również szybko i łatwo dostępne. Większość przykładów opisanych powyżej wybrała otwartość i dystrybucję np. przez YouTube lub aplikacje mobilne dlatego, że w ten sposób zwiększają swoje szanse, na to, że wygrają kilka minut naszej uwagi na naukę w autobusie, w kolejce w sklepie, w łóżku przed snem. Gdziekolwiek i kiedykolwiek przyjdzie nam do głowy się uczyć.