Ułatwienia dostępu

W chmurach jest plastik 

blog
Nigdy nie chodziło de facto o technologię. Widziałem obietnice technologii, która uwolni to, czy tamto, widziałem też strach przed technologią, która odbiera nam to czy tamto. Widzieliśmy tego sporo podczas tych ostatnich 30 lat, odkąd uzależniliśmy się wszyscy od Internetu, odkąd prędkość przetwarzania i przechowywania danych stała się normą, nasze mięśnie zaczęły drżeć pod wpływem fantomowych wibracji, a swipe’owanie stało się gestem ostatniej dekady. Chodziło raczej o to, kto to tworzy, kto tego używa i dlaczego.

Nigdy nie chodziło de facto o technologię. Widziałem obietnice technologii, która uwolnią to, czy tamto, widziałem też strach przed technologią, która odbiera nam to czy tamto. Widzieliśmy tego sporo podczas tych ostatnich 30 lat, odkąd uzależniliśmy się wszyscy od Internetu, odkąd prędkość przetwarzania i przechowywania danych stała się normą, nasze mięśnie zaczęły drżeć pod wpływem fantomowych wibracji, a swipe’owanie stało się gestem ostatniej dekady. Chodzi raczej o to, kto to tworzy, kto tego używa i dlaczego.

Od redakcji: Poniższy tekst publikujemy w ramach współpracy z Tactical Tech, międzynarodową organizacją non-profit, która zajmuje się badaniem wpływu technologii na społeczeństwo. Autorem tekstu jest Marek Tuszyński, dyrektor wykonawczy i współzałożyciel Tactical Tech.

O czym jest ten esej:

  • O zderzeniu dwóch typów przyspieszenia:
    • Pierwszy to dominacja techno-języka i technologii jako rozwiązania do wszystkiego,
    • drugi z kolei to pogorszenie stanu naszego środowiska i zmiana klimatu.
  • O tym, jak technologia definiuje, określa i kształtuje sposób, w jaki postrzegamy naszą rolę w świecie w obliczu kryzysu i jego ograniczeń.
  • O tym, jak zrozumienie skali i możliwych rozwiązań kryzysu klimatycznego zależy od tego, jak technologia cyfrowa wpływa na nasze myślenie.
  • O przykładach tego, jak technologia może być wykorzystywana jako narzędzie nadziei – sprawiając, że pracujemy nad tym, aby się przygotować na to, co nieoczekiwane, naprawić to, co da się naprawić, opracować plany ucieczki i wyobrazić sobie inną przyszłość.

Wychodzi na to, jak zresztą mówiłem już wiele razy, że wszyscy jesteśmy techno-idealistami. Są nimi nawet ci, którzy się zarzekają, że są sceptyczni, cyniczni, ironiczni i nieco paranoiczni. Jeśli mowa o najnowszym gadżecie, nowym webowym narzędziu, malutkim smart czujniku czy usłudze, to technologia jest tu na stałe i raczej nie odkleimy się od niej na dłuższy czas. 

Pytanie, o którym myślę ostatnio, też nie jest jakoś wybitnie oryginalne. Jesteśmy strasznie uzależnieni od technologii cyfrowych (nawet jeśli nie masz smartfona, jesteś nimi otoczony, choćby przez usługi, z których korzystasz, wiąże się z dostępem do edukacji, opieki zdrowotnej, ubezpieczenia, mobilności, jest obecny nawet w miejscach, w których brakuje podstawowej infrastruktury. Co to intensywne doświadczenie wszechobecnej technologii robi z naszym sumieniem, z naszym rozumieniem świata, a w szczególności kryzysu, w którym się znajdujemy?

Pozwólcie, że na chwilę skupię się na zderzeniu dwóch typów przyspieszenia, które możemy zaobserwować własnymi oczyma. 

Pierwszym z nich jest wspomniana wcześniej dominacja techno-języka i technologii jako rozwiązania do wszystkiego, nie tylko pod względem tego, jakiego rodzaju jest to technologia, ale także tego, jak bardzo jest ograniczona, gdy spojrzysz na jej rdzeń. Mamy przecież tylko jeden dostępny rodzaj obliczeń, który przetwarza dwa proste wejścia – bez sygnału i z sygnałem, zero i jeden. Wszystkie inne sterty i warstwy, które nadbudowaliśmy na tym od czasu pierwszego elektromechanicznego programowalnego i binarnego komputera, Z1, zbudowanego około 1937 roku przez Konrada Zuse (tak naprawdę nie ma znaczenia, kto to zaczął, ale w jakiś sposób interesujące jest, kto to skończy), dają nam dziwne poczucie wielkiej różnorodności, podczas gdy nie ma jej zbyt wiele. Ma to również związek z tym, jak bardzo jest to zredukowane z politycznego punktu widzenia. Wszystko, co przetwarzamy, musi być obliczalne, musi być przełożone na to, co komputery potrafią przetworzyć. Komputery i technologia, która je wykorzystuje, narzucają nam stosowanie tego konkretnego sposobu myślenia do wszystkiego, co można sobie wyobrazić i wszystkiego, co istnieje. Samochód jest komputerem, telefon jest komputerem, Twoja online’owa relacja z innym człowiekiem (?) jest komputerem, tak samo, jak Twój głos w wyborach, jeśli żyjesz w miejscu, którym nadal obowiązują wolne, demokratyczne wybory. 

Drugie przyspieszenie jest bardziej druzgocące. Zmiany środowiskowe i klimatyczne stały się codziennymi wiadomościami grozy, nie ma już wiele osób, które by się z tym nie zgadzały – im więcej patrzysz na dane, tym mniej przekonywania potrzebujesz. Tak, nadal istnieje wiele przypadków wyparcia, ale wydaje się, że zmierzają one raczej w kierunku kwestionowania przyczyn niż status quo. To przyspieszenie jest mocno związane z konfliktem, wymieraniem gatunków (zwierząt, lasów, siedlisk), migracją i dostępem do jedzenia lub czystego powietrza, wymieniając zaledwie parę rzeczy z początku długiej listy.

Zrozumienie prawdziwej skali, zakresu i konsekwencji kryzysu klimatycznego zależy od tego, jak technologia cyfrowa wpływa na nasze myślenie o nim pod względem skali i głębokości oraz krótko i długoterminowych konsekwencji, a także od tego, jakie rozwiązania możemy sobie wyobrazić, aby stworzyć i wdrożyć przeciwko całemu temu chaosowi. Jeśli technologia jest odpowiedzią, liczy się to, kto zarządza całą infrastrukturą techniczną, kto gromadzi wszystkie dane, kto ma możliwości, kto może zastosować wyrafinowane metody analizy i co jest gotowy zrobić ze wszystkimi wnioskami, które może wyciągnąć, wspierany przez nieograniczoną moc centrów danych do ich dyspozycji. Stać na to tylko osoby, instytucje lub organizacje, które są nadziane. Reszta musi na nich polegać.

I nie zapominajmy, że oba te przyspieszenia są ewidentnie konsekwencją bardzo specyficznego patriarchalnego, kolonialistycznego i wydobywczego światopoglądu. Tak więc żyjemy w świecie, w którym istnieją dowody na zanieczyszczenie plastikiem w chmurach nad górami Japonii i bezład informacyjny w naszych chmurach danych,  swoisty toksyczny cyfrowy sobowtór.

W 2022 roku, wraz z Stephanie Hankey oraz wsparciem zespołu Tactical Tech, wspólnie kuratorowałem i zaprojektowałem prototyp interwencji publicznej na świeżym powietrzu o nazwie “Everything Will be Fine” (Wszystko będzie dobrze). Interwencja miała na celu przyjrzenie się temu, jak ludzie rozumieją i reagują na globalne kryzysy takie jak zmiana klimatu czy pandemie poprzez soczewkę technologii.

Zdjęcie dzięki uprzejmości Perfect Prime wykorzystane na plakatach Everything Will Be Fine, 2022 r.

W tej wystawie postanowiliśmy przyjrzeć się temu, co wiemy, nie o technologii, ale o ideach, które my, użytkownicy i twórcy, doświadczeni i mniej doświadczeni, instytucje i organizacje o dobrych lub złych intencjach, rzutujemy na technologię w czasach kryzysu.

Błędne koło cyfrowej paniki, troski, wątpliwości i nadziei

Zacznijmy od tego, jak widzimy technologię jako manifestację naszych nadziei, mocy, umiejętności i naszej niekończącej się zdolności do rozwoju i przetrwania. Są czarnowidze, którzy spodziewają się, że koniec historii rzeczywiście nastąpi, ale są też ci, naiwnie optymistyczni, którzy wierzą, że wszystko można naprawić za pomocą nowych narzędzi. 

Ministry For The Future, diagram struktury ministerstwa i jego narzędzi, wyodrębniony i zaprojektowany przeze mnie na podstawie książki o tym samym tytule autorstwa Kima Stanleya Robinsona, projekt Laloma, 2022 Źródło: https://everythingfine.org/en/berlin-09-2022/digital-hope-inner/ministry-for-the-future/

W książce „Ministry for The Future” (Ministerstwo dla przyszłości), Kim Stanley Robinson eksploruje niedaleką przyszłość, w której muszą zostać podjęte radykalne decyzje. Jedną z nich jest ustanowienie Ministerstwa, które ma za zadanie zwalczać kryzys klimatyczny w skali globalnej i tworzyć strategie i narzędzia do ich łagodzenia. Niektóre z tych narzędzi są technologiczne, tj. lepsze media społecznościowe (w których to użytkownicy są właścicielami swoich danych) i lepsze podejście do krypto-tokenów (w tym przypadku zachęta dla firm do zaprzestania spalania paliw kopalnych). Oba te założenia są oparte na naszym obecnym i ograniczonym sposobie myślenia o tym, jaka technologia jest dostępna i jak ją naprawić (weźmy media społecznościowe – czy naprawdę potrzebujemy mediów społecznościowych, nawet jeśli uda nam się je przeprojektować?) i co nam gwarantuje nowy światowy ustrój, gdy połączymy koncepcje zdecentralizowanych kryptowalut z bezpieczeństwem banków państwowych (waluty cyfrowe). Mimo wszystko nadal gorąco polecam przeczytanie tej książki, ponieważ porusza ona wiele kluczowych pytań dotyczących zarządzania planetą.

Widzieliśmy także gry zaprojektowane po to, aby zbadać różne scenariusze wyginięcia i technologie, które mają im zapobiec (dobrym przykładem jest „Eco” od Strange Loop Games) lub rozwiązań zaprojektowanych dla Międzynarodową Federację Stowarzyszeń Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca (IFRC), w których projektanci spekulatywni proponują różne spekulatywne scenariusze i opracowują spekulatywne prototypy. Inne organizacje pomocowe i humanitarne również testują różne rozwiązania problemów, które trzeba będzie rozwiązać szybko i efektywnie w przyszłości. 

Poza przygotowaniem widzimy wiele koncepcji, które próbują rozwiązać i łagodzić problemy już teraz poprzez zmuszanie CPU do pocenia się algorytmami, maszynowego uczenia, automatyzacji i tego, co teraz niestety nazywamy AI. Jedni kierują swój optymizm na tryb ucieczki i projektują oraz planują technologie, które albo stworzą enklawy na zdewastowanej Ziemi (The Line w Arabii Saudyjskiej jest dobrym przykładem). Inni nadal wierzą w zdobycie Marsa – jest to rozwiązanie, na które ludzkość po prostu nie stać.

Zapomnijmy o próbie odtworzenia tam przyjaznego dla ludzi środowiska. Zaskakuje mnie to, że ktokolwiek może traktować to poważnie: dlaczego miałoby to mieć sens, żeby budować nowy przyjazny dla ludzi świat na planecie nienadającej się do zamieszkania, zamiast zrobić tak, by ten, który mamy, mógł wesprzeć nasze życie i życie innych gatunków, jak do tej pory, i skupić się na jego ochronie?

Kryzys klimatyczny oraz technologiczne przyspieszenia (z których niektóre cieszyły się dużym zainteresowaniem medialnym, jak np. szum wokół krypto lub, jak teraz, wokół AI) skutecznie podważają sposób, w jaki organizujemy nasze instytucje, systemy i infrastrukturę: polityczną, gospodarczą, społeczną itp. Na swój sposób, to połączenie wyzwań i potencjalnych rozwiązań powinno skłonić nas do ponownego przemyślenia, ponownego wyobrażenia sobie i być może ponownego uruchomienia niektórych z tych oczywistych, ale wielowiekowych nawyków, zachowań, norm i sposobów organizowania ludzkich rzeczy. Być może tym razem z większym szacunkiem dla wszystkiego wokół, co ma mózg lub nie ma.

Perfect Sleep, Tega Brain i Sam Lavigne, 2021 „Perfect Sleep” bada sen i śnienie jako potencjalną technologię inżynierii klimatu. Zapraszając uczestników do eksperymentowania z własnymi cyklami snu, praca bada, w jaki sposób brak snu i zmiany klimatu są produktami tego samego ekstraktywistycznego systemu kapitalistycznego, w którym regeneracja, odpoczynek i naturalne granice nie są cenione. https://lav.io/projects/perfect-sleep/

Powyższa praca Tegi Brain i Sama Lavigne’a jest świetnym przykładem wszechobecnych appek dla dobrego samopoczucia, tylko z niespodziewanymi elementami. W tym przypadku appka jest promowana jako narzędzie do zarządzania i treningu snu, ale z czasem zdajesz sobie sprawę z tego, że próbuje nauczyć Cię spać 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Po co wyruszać na Marsa skoro można równie dobrze się zahibernować (dla jasności: mnie to śmieszy). Potrzebujemy więcej takich prowokacji, które w sposób kreatywny kwestionują nasze założenia dotyczące tego, co naszym zdaniem technologia może dla nas zrobić.

Czy możliwym jest użycie dzisiejszych narzędzi cyfrowych i rozwiązań dla wyższego dobra, skoro większość opiera się na specyficznych modelach biznesowych i rodzajach przychodów? Za mało uwagi poświęcamy temu, skąd pochodzą inwestycje, kto jest właścicielem infrastruktury, skąd pochodzą materiały, w jaki sposób przepływają dane i kto może je gromadzić i przetwarzać itp. 

Technologie, na których najbardziej polegamy, są niestety nadal bardzo elitarne i w najlepszym razie odzwierciedlają istniejące struktury władzy i klasy. Ludzie spoza tych elit (którzy nie tworzą tych technologii lub nie stać ich na nie) są tak naprawdę w stanie używać ich tylko taktycznie. W najlepszym wypadku staramy się zatrzeć ślady lub wymyślamy własne sposoby na wydobycie wartości z zamierzonego projektu i standardowych funkcji. Zanim te taktyki zostaną szybko przejęte i rozbrojone przez tych, którzy posiadają lub mogą kupić narzędzia, których używamy (X jest tego przykładem).

Niekoniecznie wierzę, że technologie cyfrowe, jakie znamy, należą do ludzi i że mogą być wyzwalającą siłą jako takie. Jestem poważnym zwolennikiem darmowych i otwartych źródeł oprogramowania i różnych technologii opartych na otwartych licencjach. Nie dlatego, że wierzę, że to, co otwarte automatycznie czyni coś lepszą technologią, a raczej czyni ją po prostu potencjalnie mniej szkodliwą i bardziej dostępną – ale te cechy są dalekie od wystarczających, aby uczynić ją demokratyczną, wyzwalającą i sprawiedliwą, lub neutralną dla środowiska. 

My, ludzie, użytkownicy, nadal powinniśmy próbować naginać technologię do naszych potrzeb i nie przestawać kwestionować jej pierwotnych intencji, podstawowych wyborów projektowych i predefiniowanych zastosowań technologii, z którymi się spotykamy.

Model 3D amunicji Ukraina, VFRAME i Tech 4 Tracing https://vframe.io/

Istnieją bardzo dobre przykłady takich praktyk z dochodzeń OSINT (gdzie open source ma zupełnie inne znaczenie niż open source), gdy mówimy o kodzie, a w szczególności open source deklarowane przez różne narzędzia AI – używają tej samej terminologii z bardzo różnymi znaczeniami – to nie jest to samo open source (nawet jeśli jest napisane tak samo – nie daj się zwieść). 

Kolejnym dobrym przykładem jest projekt VFRAME, jak widać na powyższym obrazku. VFRAME korzysta z uczenia maszynowego, rozpoznawania obiektów i automatyzacji w służbie praw człowieka, a nie w celach inwigilacyjnych lub komercyjnych, szkoląc algorytmy do rozpoznawania amunicji w filmach na YouTube i identyfikowania jej pochodzenia, najpierw w Syrii, a teraz w Ukrainie.

Czy możemy do mainstreamu wprowadzić kreatywne i pozytywnie wywrotowe praktyki, takie jak VFRAME? Czy te, tak zwane, alternatywy są dowodem na to, dokąd powinniśmy zmierzać, czy też są raczej odizolowanymi i efemerycznymi kieszeniami świeżego powietrza w toksycznej techno-brei? Po co mamy myśleć o przeprojektowaniu Internetu, nowej koncepcji mediów społecznościowych, dążeniu do otwartości wszystkiego, kodu, technologii, sprzętu, danych, algorytmów?

Można by nawet argumentować, że Internet, nawet w jego początkowych fazach, nie był lepszy w swoich pierwszych dial-upowych kroczkach niż Internet, którym obecnie przesyłamy bezprzewodowo między naszymi iPhone’ami i Androidami. Może był po prostu bardzo dobrze wyglądającym prototypem, który był zbyt obiecujący i ostatecznie zawiódł w masowej produkcji? Innymi słowy, być może nie ma niepokalanego, oryginalnego Internetu, do którego możemy wrócić, bo nigdy właściwie nie istniał. Ale taki właśnie Internet i takie właśnie narzędzia mamy. Moim podejściem zawsze była praca z tym, co się ma, do czasu aż stworzy się lub znajdzie coś lepszego. 

Twój profil kryzysowy, Tactical Tech / Data and Politics design Laloma, 2022 https://everythingfine.org/en/berlin-09-2022/digital-panic-inner/your-crisis-profile/

Sprawa staje się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy przeanalizujemy obecny krajobraz i spróbujemy ocenić wyrządzone szkody. Powyższy obrazek z wystawy „Everything Will Be Fine” jest graficznym zobrazowaniem tego, jak firmy zarządzające danymi profilują użytkowników na podstawie ich danych personalnych, by przewidzieć, jak mogą zareagować na różne problemy i tym samym różne kryzysy.

Większość z nas nie ma pojęcia, że taki biznes rozgrywa się pod każdym naszym kliknięciem, a nasze rzekome opinie są bezustannie manipulowane online. Jedną z rzeczy, którą te firmy eksploatują jest postępująca polaryzacja. Przyglądam się niektórym zachowaniom online, zwłaszcza tym, które zyskują natychmiastowe stratosferyczne wzmocnienie, które grają i wygrywają w grę uwagi. Patrzę na nie i nie mogę przestać myśleć – zobacz, co komputer kazał im zrobić. Jakiego rodzaju opinie tworzy?

Widzimy, jak rozprzestrzenia się zamieszanie, polaryzacja, bardziej skuteczna i mniej kontrolowana perswazja. Paradoksalnie, to, co kiedyś zostało pomyślane jako narzędzie do uzyskiwania wiarygodnych wyników w oparciu o zawodną technologię (co było ideą pierwszego komputera opisaną przez von Neumanna i Morgensterna w książce „Theory of Games and Economic Behaviour” (Teorii Gier i Zachowań Ekonomicznych z 1944 r.), zostało komicznie odwrócone.

Wydaje się, że zatoczyliśmy pełne koło, podczas gdy podzespoły naszych komputerów stają się niewiarygodnie niezawodne, ale wydają się generować coraz mniej wiarygodne wyniki. Odwrócenie, które tragicznie wzmacnia nasze słabości.

Nici z naszych nadziei na świat, w którym komputery tworzą nowe oświecenie, nową racjonalność na podstawie faktów, dowodów i nauki. To, co widzę przez mój mały wizjerek, to, szczerze mówiąc, obnażony gniew, a gniew to potężna siła. Czasami ta siła zmusza nas do wyjścia poza nasze strefy komfortu, przeciwstawienia się niesprawiedliwości, zaangażowania się w idee, które uważamy za przytłaczające i trudne. Jednak gniew jest również brutalną, oślepiającą siłą, która sprawia, że robimy paskudne rzeczy. 

Jest cienka linia między tymi dwoma rodzajami złości. Jeden powinniśmy próbować opanować, drugi powinniśmy umieć rozpoznać i wykorzystywać. Warto dodać, że mamy trudności z rozpoznaniem, który z nich jest który, a narzędzia cyfrowe kiepsko nam w tym pomagają.

Widzę dużo gniewu wymierzonego w tych, którzy rządzą, lub właśnie na odwrót, w tych, którzy chcieliby rzucić wyzwanie tym, którzy są u władzy (w zależności od tego, kto krzyczy przez cyfrowy megafon i używa i produkuje trolli), lub na ludzi, którzy nie są tacy jak my, którzy mogą zagrozić naszym tradycjom. Widzę gniew na ludzi, którzy nie podzielają naszych przekonań, wartości, pomysłów, czegokolwiek. Potem myślę sobie raz jeszcze:

czy to jest właśnie to, co komputery każą nam robić, czy to, co do czego zmuszamy komputery, by robiły nam?

Na czym więc stoimy?

Myślę, że gdziekolwiek się nie wybierzemy, powinniśmy bardzo uważać na to, jakie technologie zabierzemy ze sobą. Teraz wydaje się, że planowanie tej podróży jest odwrócone do góry nogami: wygląda na to, że musimy mieć jakąś technologię, bo musimy, bo tak nam każe rynek lub jacyś randomowi miliarderzy, którzy nadają do milionów swoich followersów, albo tak nam zasugerowały dobrze wyszkolone algorytmy. 

Tym razem nie korzystam ze słowa „technologia” w rozumieniu tylko cyfrowej technologii, lecz otwieram je na szerszą interpretację tego, czym właściwie jest technologia (od języka, przez rolnictwo, po silikonowy czip świecący obok twojego łóżka).

Niektórzy mówią, że musimy zmienić wszystko. To może brzmieć dziwnie – jak to w ogóle byłoby możliwe? A jednak widziałem to już wcześniej: kiedy jedna normatywność polityczna upada i zostaje zastąpiona inną (jestem wystarczająco stary, że widziałem upadek zimnej wojny), choć nie koniecznie spójną i lepszą. Nie dokonała tego też pojedyncza osoba ani pojedynczy akt. Był to wynik kumulacji tysięcy aktów, wyrażeń, poświęceń i wytrwałości. Tak więc, w pewnym momencie coś się skończyło i możliwości się otworzyły. Było tam otwarcie. Największą z nich była możliwość bycia kreatywnie krytycznym, bycia w stanie wyobrazić sobie cholerną zmianę. Wziąć porządny, długi oddech. I działać zgodnie z nim. Ponieważ nic nie było nakazane ani z góry określone.

Wydaje mi się jednak, że w tej chwili możemy być zbyt ograniczeni przez fakt, że i nasza wyobraźnia jest ograniczona. W kontekście technologii czujemy, że mamy nieskończone możliwości, jednak rozwiązania, które otrzymują większość zasobów, opierają się na problematycznych modelach biznesowych, które prowadzą nas z powrotem do podstawowych problemów.

Technologia (tym razem cyfrowa), jeśli mogłaby w jakikolwiek sposób determinować bardziej demokratyczną przyszłość, wymaga aktywnego i przemyślanego oporu ze strony obecnych i przyszłych użytkowników, którzy nawet teraz mają trudności z dokonywaniem podstawowych wyborów.

Ponadto czuję, że nie chodzi o nowe medium społecznościowe, lecz o lepsze media społecznościowe. Z pewnością potrzebujemy czegoś ciekawszego niż darmowej, open source’owej, sfederowanej i zaszyfrowanej wersji Mety. Może zamiast wymyślania technologicznych rozwiązań, powinniśmy równolegle po prostu na nowo zainwestować i na nowo wyobrazić sobie nasze struktury społeczne.

Z mojej politycznej przeszłości wiem, że nigdy nie wolno bagatelizować tego, jak ważne jest samokształcenie, jak ważna jest inspiracja, jak ważna jest współpraca z każdym, kto pracuje z wiedzą – z bibliotekami, domami kultury, grupami nieformalnymi, kolektywami, przestrzeniami artystycznymi i zdeterminowanymi jednostkami.

Tak więc, podsumowując, przyjrzeliśmy się, w dość zdezorganizowany sposób temu, jak technologia definiuje, determinuje i kształtuje to, jak postrzegamy naszą rolę w świecie i w jego kryzysie.

Omówiliśmy parę przykładów tego, jak technologia może być wykorzystana jako narzędzie nadziei zmuszając nas do przygotowywania się na nieoczekiwane, naprawienia tego, co da się naprawić, opracowania planów ucieczki i uzgodnienia, którymi drogami musimy podążać, aby dotrzeć do lepszej przyszłości niż ta, którą przewidujemy. Przyjrzeliśmy się też przykładom tego, jak technologia sprawia, że czujemy, że mamy kontrolę, o ile działamy wspólnie, temu, że technologia w rzeczywistości bardzo komplikuje sprawy, i temu, jak dajemy się wciągnąć w zamieszanie i chaos informacyjny.

Dzięki naszej wiedzy na temat technologii i społeczeństwa, a także naszemu praktycznemu doświadczeniu w łączeniu tego z polityką ludzi, my w Tactical Tech planujemy w kolejnej fazie zająć się zbieżnością dwóch kluczowych problemów. 

W miarę jak społeczeństwo pogodzi się z cyfryzacją, musi na nowo wyobrazić sobie, jak żyć z planetarnymi granicami i umożliwić sprawiedliwą transformację. Musimy robić więcej wspólnie, ponad granicami, doświadczeniami i kompetencjami. Dyskusje, które musimy prowadzić na temat technologii, powinny być inkluzywne i różnorodne, przystępne, ale wybiegające w przyszłość.

Nasze pole manewru, uwięzione między skalą i powagą problemów, które musimy rozwiązać, a nieadekwatnością narzędzi, którymi dysponujemy, wymaga od nas ponownego przemyślenia metod i strategii, które możemy opracować w ograniczonym czasie, jaki mamy do dyspozycji. Przede wszystkim w sferze wpływu, cierpimy z powodu ogromnej polaryzacji opinii, zamieszania i rosnącego wciąż chaosu informacyjnego. Powoli widzimy, że bitwa nie toczy się o to, w jaki sposób zbieramy dowody lub analizujemy dane, ale raczej o to, w jaki sposób budujemy przekonujące narracje o tym, co należy zrobić i jak możemy wpływać na dyskusję i angażować tych, którzy podejmują decyzje.

W Tactical Tech współpracujemy z ekspertami, profesjonalistami i specjalistami, takimi jak dziennikarze, organizacje pozarządowe czy technolodzy, którzy mogą kształtować narrację i badać, jakie rozwiązania powinniśmy promować i w jakie inwestować. Naszą rolą jest praktyczna praca nad doskonaleniem technik i przeciwdziałaniem wpływowi aparatu opinii i wpływu, który jest tak negatywnie obecny w sposobie, w jaki angażujemy się, rozumiemy i działamy na rzecz klimatu i degradacji środowiska. Jednocześnie, potrzebujemy więcej publicznego zaangażowania w problem zrozumienia podwójnego przyspieszenia cyfrowego i klimatycznego, jak i powiązania między nimi. 

Dopóki społeczności będą miały przestrzeń, by znaleźć własne drogi przez te pytania, które te zmiany rodzą, we własnych kontekstach, dokonanie właściwych wyborów będzie dla nich niezwykle trudne, jeśli nie niemożliwe. Dlatego też Tactical Tech opiera się w dużej mierze na współpracy z organizacjami kotwiczącymi, instytucjami, które są zakorzenione w swoich społecznościach, albo w roli brokerów wiedzy (biblioteki, szkoły, ośrodki kultury i społeczności), albo jako przedstawiciele wiedzy lokalnej i oddolnej, którzy cieszą się zaufaniem i znają kontekst potrzeb i aspiracji swoich społeczności lepiej niż ktokolwiek inny.

Jesteśmy zaszczyceni, że możemy z nimi wszystkimi współpracować, budując i współtworząc narracje, które pozwalają nam wszystkim być twórcami, producentami i właścicielami wiedzy, którą wspólnie zdobywamy. Tu pracujemy z kreatywnymi i opartymi na współpracy formatami, wspierając przestrzenie i społeczności. Praca zarówno z praktykami, jak i z zaangażowaniem publicznym czerpie z naszego doświadczenia i sprawia, że czujemy, że istnieje wyjście poza binarność!

Oryginalny tekst autorstwa Marka Tuszyńskiego pochodzi z bloga Tactical Tech (There is plastic in the clouds) i został przetłumaczony z języka angielskiego. Oryginał dostępny na zasadach licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa (CC BY) 4.0.

Newsletter
Dołącz do grona ponad 10 000 zaangażowanych subskrybentów i dwa razy w miesiącu otrzymuj nieodpłatnie nową dawkę wiedzy, inspiracji oraz technologicznych recenzji i porad od ekspertów i ekspertek programu Sektor 3.0.
Festiwal Sektor 3.0 już za
dni   
:
: