Fake news to poważny problem współczesności, jednak nikt nie znalazł jeszcze recepty jak sobie z nimi radzić. Dzisiaj założyć serwis internetowy może niemal każdy, a autentyczności podawanych informacji praktycznie nikt nie weryfikuje. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że fake news to nie tylko element propagandy, ale również dochodowy interes.
W pułapkę fake newsów wpaść bardzo łatwo. Strony podające nieprawdziwe informacje mają atrakcyjny wygląd, przypominający najpoczytniejsze witryny, artykuły podpisane są przez fikcyjnych autorów, a kłamstwo często zaszyte jest pod przykrywką elementu prawdziwego wydarzenia. Dzisiaj fake news nie posiada nawet spójnej definicji. Jedno jest pewne – w fake newsach chodzi o oszukanie odbiorcy, w celu zrealizowania ściśle określonego celu. Tylko czy za fake newsa można uznać fałszywe informacje podane nieumyślnie? (co w pracy dziennikarskiej czasem się zdarza albo przez przypadek lub przez nie dość precyzyjne zinterpretowanie tematu). Czy potrzebna jest zatem celowość przy oszukiwaniu odbiorcy? To nieliczne z wielu pytań, na które będziemy musieli odpowiedzieć sobie podczas określania tego złożonego zagadnienia.
Warto zaznaczyć, że dzisiaj fake newsy, to nie tylko nieprawdziwe informacje, ale także materiały multimedialne. Wśród fake newsów wyróżnić możemy również sfabrykowane zdjęcia, najczęściej podane w fałszywym kontekście, materiały wideo czy statusy w mediach społecznościowych. Możemy mieć również do czynienia z miksem wszystkich powyższych, przez co przekłamania jeszcze trudniej rozpoznać.
Dla fake newsów stworzony został wyjątkowo przyjazny klimat, któremu sprzyja nie tylko anonimowość w internecie, ale również nowoczesny model dziennikarstwa. Obecnie często kryterium “dobrej” pracy dziennikarskiej jest bycie pierwszym. W „pogoni za newsem” dziennikarze coraz rzadziej weryfikują informacje ścigając się o palmę pierwszeństwa. Znamiennym przykładem może być kwestia rzekomego transferu uznanego piłkarza Dimitira Berbatowa do Legii Warszawa. W zeszłym roku na Twitterze użytkownik Michał Walczak opublikował tweeta w którym twierdził, że piłkarz był widziany w okolicach stadionu na łazienkowskiej. Nie trzeba było długo czekać by informacja rozeszła się po internecie z prędkością błyskawicy. Chwilę po opublikowaniu tweeta zaczęły się pojawiać kolejne artykuły, które nota bene do dzisiaj wiszą w internecie.
Legia prowadzi zaawansowane rozmowy z D. Berbatowem. Bułgar aktualnie jest bez klubu. Na transfer namawia go M. Aleksandrow
— Michał Walczak (@xwalchuckx) August 19, 2016
Po wszystkim autor przyznał się, że wiadomość była kompletnie wyssana z palca, a całość zrobił tylko i wyłącznie dla żartu, aby sprawdzić kto połknie haczyk. Co ciekawa za polskimi serwisami sensacyjna informacja dotarła nawet do bułgarskiej prasy.
Clickbaity dla pieniędzy
Specyficznym rodzajem fake newsa są tak zwane internetowe “clickbaity” czyli artykuły napisane tylko i wyłącznie w celu przyciągnięcia uwagi nieświadomego internauty. Chyba wszyscy użytkownicy internetu, a w szczególności mediów społecznościowych, niejednokrotnie natknęli się na sfabrykowane wiadomości, które brzmiały tak absurdalnie, że nie mogliśmy odmówić sobie pokusy kliknięcia w odnośnik (to właśnie od klikania pochodzi zbitka słowna „clickbait”). Pisanie absurdalnych nagłówków w internecie jest bardzo popularnym sposobem na zarabianie pieniędzy. Strony o wątpliwej reputacji piszą sfabrykowane treści, które nie mają kompletnie żadnego związku z rzeczywistością, a ich popularności sprzyja anonimowość i bezkarność autorów. Ciekawość ludzka na ogół zawsze wygra z rozsądkiem, który podpowiada, że historia o pół-chłopcu pół-nietoperzu znalezionym w jaskini jednak nie może być prawdą.
Po co to robić skoro pieniądze z odsłon reklam w internecie można liczyć w groszowych częściach? Ze względu na skalę zjawiska. Setki tysięcy wejść, głównie za pośrednictwem portali społecznościowych, mogą przełożyć się na realne zyski dla twórców newsów tak idiotycznych, że czytelnik musi zaspokoić swoją ciekawość. Jak można zarabiać na farmach klików pokazał w jednym ze swoich artykułów portal Wired, który opisał działalność macedońskiej firmy specjalizującej się w wymyślaniu informacji.
Informacja jako propaganda
Jednak kłamliwe informacje są najgroźniejsze, gdy stają się elementem walki politycznej czy metodą dezinformacji na szczeblu państwowym. Dostęp do informacji od zarania dziejów stanowił unikatowe dobro. W przeszłość dostęp do odpowiednich informacji pozwalał zdobyć ludziom fortuny, wygrywać wojny czy manipulować społeczeństwem. Wraz z rozwojem człowieka znaczenie informacji ciągle rosło. Dzisiaj można śmiało zaryzykować tezę, że jest to jeden z najcenniejszych zasobów jaki możemy sobie wyobrazić. W globalnym świecie informacje rządzą rynkami finansowymi, wynikami firm, a nawet ustrojami politycznymi, bo czym innym jest kampania wyborcza, jak nie właśnie walką na przekaz informacyjny.
Dzisiaj to właśnie sfabrykowanym wiadomościom o charakterze politycznym poświęca się najwięcej uwagi, ze względu na ich wyjątkowo szkodliwy charakter. Mówi się nawet, że mogą stanowić zagrożenie dla demokracji, a także wspomina się o fałszowaniu wiadomości politycznych przez najbardziej wpływowe instytucje wywiadowcze na świecie w kontekście tak zwanej wojny hybrydowej. Fałszowanie wiadomości, podawanie częściowo nieprawdy, komentarze specjalnie zatrudnionych trolli w internecie. Chcemy czy nie to wszystko wywiera ogromny wpływ na postrzeganie przez nas świata. Nikt z nas nie pozostaje obojętnym na przekaz, który czyta w sieci, a także nikt z nas nie ma czasu na weryfikowanie wszystkiego co przeczyta. Coraz częściej o fałszowaniu informacji mówi się w kontekście walki politycznej. Temat ten wypłynął podczas zeszłorocznej kampanii prezydenckiej w USA, wokół której do dzisiaj panuje wiele niejasności i prawdopodobnie będzie jeszcze analizowana przez lata.
Jak z nimi walczyć?
Zjawisko fake newsów jest dla nas na tyle nowe, że nie wypracowaliśmy jeszcze skutecznej metody walki z dezinformacją w sieci. Fałszowane treści są na tyle skomplikowane, że wymykają się jakimkolwiek algorytmom, które kłamstwo usunęłyby z automatu. Zadanie jest o tyle karkołomne, że nie ma żadnej instytucji, która zajmowałaby się usuwaniem nieprawdziwych informacji w internecie. Poza tym internet nie posiada przynależności narodowej zatem kto miałby decydować jakie treści usunąć i według jakiego klucza, żeby nie narażać się na argumenty o cenzurze?
Za walkę z fałszywkami coraz częściej biorą się organizacje pozarządowe. Jednym z najstarszych i najbardziej znanych jest serwisów walczących z dezinformacją jest Snopes, który każdego dnia publikuje listę nieprawdziwych informacji krążących w Internecie. Niestety jest to walka o tyleż karkołomna, że ludzie coraz rzadziej chcą wiedzieć co jest prawdą, a co fałszem. Najważniejsze, żeby to co czytamy pokrywało się z naszymi poglądami i przekonaniami o świecie. Informacje konsumujemy coraz szybciej, pobieżnie i w ilości, której nikt już nie kontroluje. Ciężko w takim środowisku o jakąkolwiek jakość.
Fake newsy stały się tak dużym problemem, że nie można dłużej ignorować zagrożenia z nich płynącego. Być może właśnie z tego powodu wzmożone zainteresowanie nimi zaczynają przejawiać sami przedstawiciele największych portali społecznościowych jak Google czy Facebook. Obecnie trwają prace nad ujednoliceniem systemu zgłaszania fałszywych newsów, tak aby zmyślone „viralowe” treści usuwane były zanim na dobre rozprzestrzenią się w internecie.
Obecnie mamy do czynienia z największą manipulacją informacyjną w dziejach ludzkości. Nowoczesne systemy dotarcia poprzez portale społecznościowe, podszywanie się pod rzetelne strony internetowe czy preparowanie treści na zlecenie, to codzienność każdego kto korzysta z internetu. Zagrożenie staje się coraz bardziej realne, ale na horyzoncie nie widać żadnych sensownych propozycji jak z nimi walczyć.