Homo Faber z Lublina to przykład niezwykłej determinacji i wielkiej pracy, która doprowadziła do dziesięciokrotnego powiększenia organizacji w bardzo krótkim czasie. Stowarzyszenie działa na ogromną skalę, cały czas się rozwija i musi wykazywać się niezwykłą sprawnością. Z laureatem Nagrody Sektor 3.0 rozmawiamy o prowadzonych działaniach i potędze współpracy.
Stowarzyszenie Homo Faber prowadzi szereg działań na rzecz osób, które muszą odnaleźć się w naszym kraju. Częścią z nich są działania integracyjne i systemowe, a częścią działania humanitarne, które są reakcją na bieżące potrzeby, które się pojawiają. Napaść Rosji i wybuch wojny w Ukrainie sprawiły, że system doraźnej pomocy uchodźcom powstał niezwykle szybko. W jego skład wchodzi mnóstwo elementów jak: transport, koordynacja noclegów, pomoc żywieniowa i wiele innych.
Rozmawiamy z Dyrektorką Biura Stowarzyszenia Homo Faber Martą Sienkiewicz. Z organizacją jest związana od 2008 roku. Od 2009 roku zajmuje się działaniami integracyjnymi skierowanymi do cudzoziemców przyjeżdżających do Lublina. Odpowiada za komunikację organizacji, media społecznościowe i informacje, które Homo Faber wypuszcza w świat na temat swojej działalności. Koordynuje kursy języka polskiego dla cudzoziemców i porady prawne dla uchodźców w ośrodkach na Lubelszczyźnie.
Jak wygląda Wasza relacja z nowymi technologiami? Skupiacie się głównie na komunikacji?
Na duży sukces naszych działań pomocowych na pewno olbrzymi wpływ miały media społecznościowe. Dały one możliwość szybkiego, prostego i jasnego, a także interaktywnego przekazywania informacji. Kryzys sprawia, że ludzie poszukują informacji wszędzie. W tej sytuacji naszym zadaniem było to, żeby nasze kanały były miejscami, gdzie szybko można dostać informacje w kilku językach i by były one odpowiednio opatrzone graficznie. To był Facebook, Instagram, Linkedin i nasza strona internetowa. Cały zespół pracował nad tym, żeby ta komunikacja była spójna i myślę, że wykonał bardzo dobrą pracę.
Kolejną rzeczą, z zakresu nowych technologii, było skonstruowanie systemu, który odbiera kilka tysięcy połączeń telefonicznych w ciągu tygodnia, a gdzie może pracować jednocześnie kilkadziesiąt osób.
Mieliśmy jeden telefon, biurowy. Musieliśmy szybko stworzyć system infolinii, łącznie z systemem informowania samych osób odbierających telefony. Ważne było to, żeby te informacje zawsze były świeże i aktualne. Tworzyliśmy nowe bazy danych z dostępem dla wszystkich, na bieżąco aktualizowane. Infolinia działa 24 godziny na dobę, w językach: polskim, ukraińskim, białoruskim i angielskim.
Pozyskaliśmy też dużo sprzętu, który nam ogromnie pomógł. Komputery, słuchawki, powerbanki, telefony. Sprzęt, który był niezbędny. Sponsorzy naprawdę trafili w punkt. Kilkadziesiąt osób wymagało zaopatrzenia, a nie mieliśmy takich zasobów,
Wasze działania humanitarne, które pojawiły się już w trakcie kryzysu na polsko-białoruskiej granicy, pozwoliły na zbudowanie systemu, który odpowiedział na pojawiające się bieżąco potrzeby. Co Was zaskoczyło w tym procesie?
Największym pozytywem i z tego możemy być dumni, okazała się współpraca na poziomie Lublina. To, że w pierwszym dniu po wybuchu wojny mogliśmy spotkać się w grupie organizacji, osób, instytucji publicznych, wolontariuszy i wolontariuszek, żeby zacząć pracę z tym kryzysem, czyli zacząć odpowiadać na te potrzeby.
Wszyscy pracowali z nami ramię w ramię, włączył się także sektor prywatny. Odzew podmiotów, które chciały wesprzeć akcję pomocową, był potężny. W pewnym momencie musieliśmy rezygnować z niektórych propozycji. Było ich za dużo, odkładaliśmy je na później.
Druga rzecz to odzew i zaangażowanie ludzi. Odzew na apel o włączenie się do wolontariatu przyniósł kilka tysięcy zgłoszeń. To były osoby o różnych doświadczeniach i kwalifikacjach. To byli prawnicy, psychologowie, tłumacze, animatorzy kultury, nauczyciele, pedagodzy, lekarze. Cały przekrój osób potrzebnych w kryzysie.
Było to coś wspaniałego, ale też trudnego. Mieliśmy dużo nowych wyzwań, z którymi się mierzyliśmy i mierzymy nadal. Cały czas się uczymy i pracujemy dalej.
Sukcesem na pewno jest to, że nasz zespół, który obecnie liczy 70 osób, nieustannie pracuje, a to w dużej mierze grupa, która zawiązała się 24 lutego. Do tego pomaga nam setka wolontariuszy i wolontariuszek.
Jak wygląda perspektywa Waszej pracy? Jakie działania kontynuujecie i jaki jest ich kierunek na najbliższy czas?
Będzie to pomoc integracyjna i taka, która doprowadzi do tego, że osoby pozostające u nas się usamodzielnią. To kolejny etap i działanie długofalowe. W związku z tym prowadzimy działania, które zaczęły się na początku, ale trochę się zmieniły. To na przykład pomoc prawna dotycząca szeregu kwestii: meldunku, świadczeń socjalnych, zarejestrowania samochodu, kupna mieszkania… Kolejnym obszarem jest pomoc psychologiczna dla uchodźców i dla wolontariuszy. W obu przypadkach współpracujemy z lokalnymi organizacjami: lubelską fundacją Instytut na rzecz Państwa Prawa i Centrum Interwencji Kryzysowej w Lublinie.
Na pewno ważną gałęzią takiej działalności są lekcje języka polskiego, które realizujemy już od marca. Mamy 14 grup, zatrudniamy 8 nauczycieli. Uczymy języka praktycznego, kursy są bezpłatne. Prowadzimy także działania skierowane do młodzieży i dzieci. To obszar bardziej artystyczno-kreatywny. Mówią o stypendiach, które pozwalają na zakup niezbędnych akcesoriów lub opłacenie warsztatów czy kursów. Chodzi o kontynuację rozwoju młodych ludzi w kierunkach, w których się kształcili, ale zostało to przerwane przez wojnę. To gra na pianinie, szycie, malowanie, gra w piłkę. Uważamy, że to bardzo ważne.
Prowadzimy także wsparcie kobiet na zasadzie Kręgów Kobiet. To spotkania z ukraińskimi psycholożkami. W grupach wsparcia jest czas na rozmowę i podzielenie się swoimi historiami. To spotkanie z osobami, które przeszły podobną drogę. Oprócz tego zarządzamy bazą noclegową i prowadzimy hostel interwencyjny dla kobiet w ciężkiej sytuacji.
Zostaliście wyróżnieni za całokształt swoich działań Nagrodą Sektor 3.0. Co zrobicie, mając te dodatkowe 40 000 złotych?
Nagrodę przeznaczymy na realizację bieżących potrzeb, a tymi są na ten moment lekcje języka polskiego i przygotowanie szkolne dla dzieci uchodźców. Dzięki tym środkom będziemy mogli zorganizować dodatkowe kursy językowe, integracyjne, edukacyjne, zatrudnić nauczycieli i wyposażyć sale. Jest to bardzo konkretna pomoc, z której skorzysta niemal 50 dzieci w różnym wieku, od 6 do 18 lat.
Na koniec najprostsze z podchwytliwych pytań – czego Wam życzyć?
Żeby nadal byli wokół nas zaangażowani, kompetentni, otwarci ludzie. Wystarczy nam życzyć, żebyśmy mogli nadal pracować w takim zespole, który mamy. Jest fantastyczny i chciałabym pracować razem. Żeby potrzeby osób, które mieszkają w Lublinie, się zmniejszały i żeby te osoby mogły być włączane do życia miejskiego w kompleksowy i długofalowy sposób. Najbardziej życzę sobie jednak, żebyśmy nie byli już potrzebni, czyli żeby nasza misja została spełniona.
Przeczytaj także
- Polski design na wynos. Fundacja Bochińskich pokaże sztukę w wersji hybrydowej
- Jak tworzyć bezpieczne przestrzenie i przeciwdziałać wykluczeniu? Odpowiada zespół VIOLIN
- Jak stworzyć i prowadzić grupę pomocową na Facebooku?
- Jak tłumaczyć rozmowy ukraińsko-polskie? Tłumacz Google – instrukcja
Fot. Zmicer Waynowski.