Żyjemy we wspaniałych czasach. Po raz pierwszy od dawien dawna, większość firm postawiła sobie właśnie nas – zwykłych odbiorców – w centrum uwagi. Robią co mogą, by sprawić, że nasze życie będzie coraz prostsze, wygodniejsze i bezpieczniejsze. A jeśli poruszamy temat bezpieczeństwa, to nie da się nie rozpocząć od troski o nasze zdrowie. Bo zdrowy klient może kupować akcesoria, które pomogą mu pozostać zdrowym. Przynajmniej w teorii.
Akcesoria monitorujące zdrowie w 2020 roku?
Branża mobilna dała nam wiele świetnych innowacji. Oczywiście, od wielu lat żaden produkt nawet nie zbliżył się do pozycji, jaką na rynku zbudowały sobie smartfony. Paradoksalnie, myliłby się każdy, kto stwierdziłby, że te urządzenia nie mogą pomóc nam w samodzielnej diagnostyce naszego zdrowia. Nowoczesne komórki to wręcz kolebka dedykowanych aplikacji, które robią, co w ich mocy, by utrzymać nas w formie.
Nie pamiętam, kto rozpoczął ten wyścig, jednak dziś biorą w nim udział niemal wszyscy. Od Apple, przez Samsunga, na Xiaomi kończąc. Nasze kroki są liczone, nasz puls jest mierzony, a wraz z nim, możemy monitorować poziom stresu czy komfort snu. Jako, że żyjemy w czasach bardzo dużej presji społecznej, nie da się nie dostrzec, że ktoś to sobie wymyślił bardzo mądrze.
Potwierdzenie przychodzi – o ironio – z telewizji. Jeśli znajdziecie choćby jeden blok reklamowy, który będzie wolny od produktów, które mają w jakiś magiczny sposób pomóc nam w walce z chorobami, infekcjami czy po prostu podbudować naszą odporność, to wiedzcie, że właśnie znaleźliście przysłowiowego Świętego Graala reklam. Naprawdę.
Jak troszczyć się o zdrowie?
Mam smartfona, którego lubię. Oferuje wiele fajnych funkcji, pośród których perłą w koronie jest wbudowany moduł, który szybko pozwala zmierzyć moje tętno oraz poziom stresu. Prowadzę siedzący tryb życia, więc – z troski o siebie – raz na jakiś czas zacząłem korzystać z tego narzędzia. Wiecie, bo przecież puls to dość ważna poszlaka, która może skutecznie pomóc wyeliminować ewentualne problemy zdrowotne w zarodku.
Muszę zauważyć, że po pewnym czasie, z dziwnych, niezrozumiałych dla mnie przyczyn, tętno zaczęło skakać do coraz wyższych wartości. Zawsze miałem puls, który kręcił się między 75 a 85 uderzeń w stanie spoczynku. To taki mój standard. Zaniepokoiłem się, gdy wyniki najpierw skoczyły do 88 uderzeń, a następnie – bez żadnej przyczyny – zaczęły zbliżać się do stu. Z czego to wynikało? Odpowiem Wam na to pytanie już za kilka akapitów.
Wróćmy jednak do troski o nasze zdrowie. Smartfony takie jak mój, nie przyjęły się na rynku zbyt dobrze. Na dziś dzień nie ma wielu urządzeń z tą funkcją na pokładzie. Jeśli ktoś chce na poważnie zająć się swoim zdrowiem, ten musi sięgnąć po tak zwane wearables, czyli akcesoria ubieralne. Często jest to fit-opaska, czasem może to być smartwatch.
Czytaj także: Trendy w technologiach 2020 – rozmowa Janem Zające, CEO Sotrendera
Akcesoria do badania stanu zdrowia i aktywności fizycznej
Podejrzewam, że wielokrotnie słyszeliście o opaskach, które mierzą puls, czasem nawet ciśnienie tętnicze. Uważam, że dla osób, które chcą troszczyć się o siebie, to świetna sprawa. Naprawdę, bez ironii. Jeśli do tej pory, czytając te pierwsze akapity, mieliście mnie za sceptyka, to muszę obalić ten mit.
Wystarczy przejść się do parku w wiosenny dzień. Jest niemal pewnym, że spotkacie wielu biegaczy czy osób, które jeżdżą na rowerze czy uprawiają nordic walking. Przyjrzyjcie się ich nadgarstkom. To, co jeszcze kilka lat temu było zarezerwowane dla profesjonalistów, dziś jest dostępne dla każdego z nas. Inteligentne akcesoria zdrowotne są na nadgarstkach bardzo wielu osób.
Wraz z nimi, rozrósł się rynek dedykowanych aplikacji. Analityka danych, to coś, co nie dziwi niemal nikogo. Możemy prześledzić ilość naszych kroków, sprawdzić prędkość odcinkową, a następnie – w dużej mierze, dzięki tym programom – wyciągnąć słuszne wnioski, by ćwiczyć w sposób rozsądny, taki, który wyjdzie nam na zdrowie, a nie zaszkodzi.Taki e-trener, to kolejna wartość dodana. Wiele osób ufa wskazaniom aplikacji, a w razie wątpliwości, zawsze można wejść na forum dyskusyjne czy grupę w serwisie społecznościowym, wrzucić zdjęcie swoich wyników i liczyć na pomoc kolegów i koleżanek, którzy – tak samo, jak Wy – są zakręceni na punkcie bycia fit.
Do wyboru macie więc:
- smartwatche,
- fit-opaski,
- darmowe aplikacje zdrowotne,
- analizę danych z treningu.
Wszystko to brzmi bardzo fajnie, jednak nie da się nie zauważyć stosunkowo nowego trendu, który rozwija się gdzieś w tle tego głównego, „zdrowotnego” nurtu.
Aplikacje zdrowotne dla osób chorych
Absolutnie świetnym kierunkiem, któremu bardzo sprzyjam, jest analityka danych nie tylko dla tych, którzy są okazami zdrowia i szlifują swoją formę z roku na rok, ale i dla tych, którzy niestety muszą borykać się z jakimiś problemami zdrowotnymi. W tym miejscu wrócimy na chwilę do kwestii związanych z kardiologią.
Wiedzieliście, że Apple Watch series 5, to zegarek, który uzyskał certyfikację pomiarów EKG? Oznacza to, że w zwykłym zegarku producent zdołał zmieścić profesjonalny miernik EKG. Osoby, których serce pracuje nierównomiernie nie muszą już chodzić z zestawem Holtera, będąc całymi uwiązanymi do kabli. Nie trzeba też stać w kolejce w przychodni zdrowia. Aktywujecie odpowiednią aplikację przez smartfona i od razu macie – co bardzo ważne – miarodajny wynik.
Czytaj także: Dobre technologie i aplikacje dla staruszków
Umiem sobie wyobrazić, że dla wielu osób to wręcz rewolucja. Programy przypominające o konieczności zażycia tabletki czy insuliny, to kolejne świetne rzeczy, które pokazują, że technologia może działać w służbie każdego człowieka, zarówno tego zdrowego, jak i chorego. I właśnie za to uwielbiam obecny świat.
Przyszłość to wearables?
Pamiętacie, jak wcześniej napisałem Wam o swoich dziwnych wynikach pulsu? Długo nad tym myślałem. Myśląc, wciąż go mierzyłem. I te wyniki były naprawdę niepokojące. Kupiłem sobie nawet fit-opaskę, zakładając, że być może wyniki ze smartfona są po prostu niemiarodajne, zakłamane. Niestety, ale po kilku dniach okazało się, że tak nie jest.
Żeby było jeszcze gorzej, do wysokiego pulsu doszło mi lekkie kłucie przy żebrach, gdzieś w lewym boku. Jako osoba, która przejmuje się swoim zdrowiem i robi te wszystkie podstawowe badania dość regularnie, wiedziałem, że im dłużej o tym myślę i czytam w sieci, tym gorzej się z tym wszystkim czuję. Niestety, ale problem samo-diagnozowania się jest taki, że Internet dość często sugeruje naprawdę tragiczne scenariusze.
Zebrałem się w sobie i poszedłem do lekarza. Poczciwego, starszego pana, który w swojej przychodni przepracował wiele lat, a o technologii wiedział mniej więcej tyle, że teraz telefony mają naprawdę duże ekrany. Podejrzewam, że nie wiedział z czego to wynika, a gdybym chciał mu wytłumaczyć, o co chodzi z tymi pulsometrami czy megapikselami w aparatach, to po prostu by mnie wyśmiał.
Tak czy inaczej, dostałem skierowanie. Wróciłem z wynikami i wreszcie otrzymałem swoją diagnozę. Lekarz poprosił mnie o to, żebym na jakiś czas dał sobie spokój z tymi wszystkimi pomiarami. Żebym zapomniał, że te akcesoria istnieją. Jako, że testuję telefony już od wielu lat, miałem możliwość, żeby odłożyć swój super-nowoczesny-smartfon i przesiąść się na nieco mniej wypasioną wersję.
Wiecie co? Po pewnym czasie, problemy ustały. Pozwala mi to stwierdzić, że samo-diagnozowanie się, to na pewno świetna sprawa, jeśli tylko umiemy zachować umiar i korzystać ze wskazań naszych urządzeń z rozsądkiem. Jak pisałem wcześniej, jestem wielkim entuzjastą technologii i wsparcia, jakie nam daje, jednak – jak się okazuje – wciąż nie można wykluczyć „czynnika ludzkiego”.
Jeśli w Internecie ktoś napisze Wam, że na pewno chorujecie na chorobę X, bo macie objawy A, B i C, to to wciąż nic nie znaczy. Właśnie z tego względu stoję na stanowisku, wedle którego samodzielna diagnostyka swojego stanu zdrowia powinna być jedynie składową do dokładnego poznania naszego organizmu. Mimo, że fit-opaski i aplikacje zdrowotne są coraz doskonalsze, nic nie zastąpi solidnej konsultacji medycznej. I warto o tym pamiętać. Dla własnego komfortu psychicznego.