Według dorocznych badań Biblioteki Narodowej czytamy coraz mniej książek (choć w 2020 coś drgnęło w drugą stronę zapewne dzięki nagrodzie Nobla dla Olgi Tokarczuk). Wielu badaczy i badaczek twierdzi, jednak, że niekoniecznie musi oznaczać to spadek kondycji czytelnictwa. To za sprawą sieci bardzo się zmienia. Scrollujemy, czytamy na telefonach, otwieramy dziesiątki zakładek z artykułami, których fragment widzimy najpierw na Facebooku, a kończymy (jeśli o nich nie zapomnimy) kilka godzin później, często na innym urządzeniu. Podobnie jak badanie czytelnictwa wydaje się trudnym zadaniem, tak samo organizacja treści z sieci, które chcielibyśmy poznać i mieć uporządkowane jak fizyczne biblioteczki w naszych domach. Jak więc w czasach przechowywania wszystkiego w chmurze wiedzieć co i jak chce przeczytać, zapisać na później, zapamiętać?
Zakładki 2.0
Choć każda przeglądarka internetowa daje możliwość tworzenia zakładek do stron internetowych, to niestety im więcej treści przyswajamy z pomocą aplikacji mobilnych, a strony mediów społecznościowych takich jak Facebook dynamicznie się zmieniają, tym jest trudniej „zapisać stronę”. Jeśli korzystasz z tej samej przeglądarki na komputerze i smartfonie, to jest to łatwiejsze. Założenie konta w Google (przeglądarka chrome) lub konta Mozilla (przeglądarka Firefox) pozwala nie tylko zapisywać strony, ale również synchronizować je między urządzeniami. Firefox dodatkowo posiada takie drobne ułatwienia jak „wyślij kartę” czyli przesłanie strony na inne urządzenie czy wbudowane narzędzie do przesyłania bezpiecznie dużych plików (Firefox Send). Chrome od Google niedawno wprowadził zaś możliwość łatwego grupowania zakładek, nadawania grupom nazw i kolorów dla łatwiejszej wizualnej nawigacji.
Podstawowe grupowanie zakładek w obu przeglądarkach robimy za pomocą folderów. Jeśli to dla ciebie za mało, bo np. piszesz dużo tekstów opartych o risercz ze stron WWW, możesz przetestować przeglądarkę Vivaldi, która pozwala wyświetlać dwie strony WWW obok siebie, a grupowanie zakładek ma wiele dodatkowych narzędzi takich jak grupowanie otwartych karty i zbiorcze dodawanie ich do zakładek lub zapisywanie sesji otwartych stron WWW do późniejszego odtworzenia, lub łatwiejszego odtwarzania historii. Jeśli wolisz zarządzać zakładkami za pomocą dodatków do dowolnej przeglądarki możesz wypróbować raindrop.io lub gettoby.com. Oba serwisy służą nie tylko zbieraniu linków (multimediów, dokumentów etc.), ale również inteligentnie podpowiadają jak najlepiej je porządkować.
Jeśli te same zestawy stron WWW uruchamiasz regularnie np. w pracy czy na szkoleniu, to uporządkowanie ich za pomocą folderów (lub sesji) zaoszczędzi Ci sporo czasu w codziennej pracy. Zwłaszcza kiedy zmieniasz urządzenia lub zdarza Ci się zmieniać komputery, na których pracujesz, wówczas zalogowanie na konto Chrome lub Mozilli i uporządkowane foldery pozwolą Ci odtworzyć Twoje cyfrowe biurko w dowolnym miejscu.
Aplikacje do zadań specjalnych
Kiedy narzędzia wbudowane w przeglądarkę to dla Ciebie za mało (jak i dla mnie), by skutecznie organizować źródła i internetowe lektury, z pomocą przychodzą aplikacje i serwisy dedykowanie ich porządkowaniu.
Pocket (lub Instapaper) to kompleksowe i bardzo proste narzędzie do zarządzania zakładkami, bez względu na to, z jakiego urządzenia korzystasz. Jest wbudowane w przeglądarkę Firefox (w innych możemy dodać ją jako wtyczkę) oraz jako aplikacje mobilne. Kiedy czytamy zapamietane strony przez aplikację mobilną automatycznie się archiwizują. Pocket pozwala też bardzo łatwo dzielić się z innymi osobami naszymi zakładkami. Jeśli otwierasz artykuły do przeczytania z aplikacji Facebooka czy LinkedIn, aplikacja pozwala je łatwo przechwycić bez konieczności otwierania ich przez przeglądarkę. W wersji płatnej Pocket dysponuje bardzo sprawnym syntezatorem mowy, który czyta dowolne artykuły z pomocą jednego z kilku dostępnych głosów.
Feedly i czytniki RSS to może nie gatunek wymierający, ale niezwykle rzadki. Przez wiele lat technologia RSS odpowiadała za możliwość łatwego subskrybowania nowości ze stron internetowych. Wyparta przez media społecznościowe, które jej nie używają, stała się narzędziem dla profesjonalistów lub osób, które z Facebooka i podobnych korzystają rzadko lub wcale. Czytniki RSS takie jak Feedly pozwalają nie tylko zebrać strony w jednym miejscu, ale porządkować je w prawie dowolny sposób: układając w foldery i tagując. Oczywiście dzięki zbieraniu danych o naszych nawykach potrafią również coraz lepiej rekomendować treści samodzielnie.
Evernote i Microsoft OneNote to z kolei aplikacje dla osób, dla których organizacja informacji z wielu źródeł nie oznacza tylko porządkowania linków czy książek, ale również pracę na nich. Obie aplikacje, choć różnią się od siebie w wielu aspektach, można nazwać bardzo rozbudowanymi cyfrowymi notatnikami. Pozwalają nam pisać w nich (w przypadku OneNote niekoniecznie linearnie), organizować notatki, strony, załączniki, zdjęcia w foldery i skoroszyty. Dodatkowo każda z tych aplikacji ma w rękawie kilka asów jak wbudowany dyktafon (OneNote), świetne „nożyczki” do zapisywania fragmentów ze stron (Evernote) czy skanowanie dokumentów bezpośrednio do aplikacji (Evernote w wersji płatnej, OneNote zależnie od urządzenia, na którym korzystamy z apki). Fanom nowości może spodobać się Notion, które próbuje podbić rynek znacznie większa swobodą tego w jakim formacie możemy robić notatki. Notion (w wersji płatnej) posiada wiele funkcji stworzonych z myślą o zespołach pracujących wspólnie nad kreatywnymi projektami.
Wakelet i wspólne zakładkowanie to pomysł dla osób, które chcą zorganizować lektury w sieci nie tylko dla siebie, ale np. dla grupy np. z warsztatu czu lekcji. Podobnie jak w Pocket możemy za pomocą wtyczki do przeglądarki zapisywać i porządkować kolekcje linków i plików (np. załączanych PDF-ów). Dodatkowo możemy każdą kolekcję udostępnić jako prosty link, którego współedytowanie nie wymaga posiadania konta przez naszych czytelników i czytelniczki.
Łatwiejsze czytanie
Twórcy współczesnych przeglądarek dobrze wiedzą jak wiele elementów stron rozprasza nas i odciąga od treści, po którą na nie przyszliśmy. Na szczęście jest kilka funkcji, które mogą to ułatwić. Najprostszą a równocześnie robiącą ogromną różnicę dla mnie jest funkcją jest tryb poprawienia czytelności w Firefoxie. Wyświetla on wyłącznie podstawy tekst i obrazki ze strony w przyjaznej do czytania formie. Dodatkowo posiada wygodne sterowanie wyglądem i wielkością tekstu oraz najważniejsze: wbudowany syntezator mowy czytający dowolne strony WWW. Dzięki niemu możemy posłuchać artykułu, kiedy mamy już dość patrzenia się w ekran.
Oczywiście żadna aplikacja do organizacji źródeł czy ułatwiania nam czytania z pomocą syntezatora mowy, czy innych trików nie sprawi, że automatycznie zaczniemy czytać więcej. Porządek i łatwo dostępne elementy poprawiające dostępność treści mogą jednak pomóc wygrać z innymi dystrakcjami w sieci lub lenistwem ;). Ten tekst to tylko kilka podpowiedzi jak i od czego zacząć. System najlepszy dla Ciebie to będzie wynik własnych eksperymentów i testów, warto jednak taki opracować, w oparciu o jedną wybrane aplikacje i najważniejsze dla Ciebie funkcje (np. Związane z pracą na smartfonie, dzieleniem się wiedzą z zespołem czy ułatwienia czytania).
Artykuł jest częścią cyklu Kompetencje przyszłości, który publikujemy w tym sezonie. Przeczytaj także:
- Jak efektywnie uczyć się w sieci?
- Kiedy zaczniemy się uczyć i przestaniemy „wykonywać zawody”?
- Nieoczywiste źródła wiedzy w sieci
- Zrozumieć sztuczną inteligencję. Co warto wiedzieć o jej aktualnych możliwościach i gdzie się o niej uczyć?
- Do czego w edukacji przydają się dane?
- Zdalnie ale nie samotnie – nauka w czasie epidemii